Przyszedł ten czas w roku, że w sklepach pojawiły się moje ulubione nowalijki. Taka zielenina, napasiona nawozem i hodowana pod folią, bez dostępu do prawdziwych promyków słońca.
Czasem uczula, czasem jest niesmaczna, ale ja ją kocham i wyczekuje po zimie, jak łoś młodych pędów :)
Rzodkiewki, ogórki zielone, sałata, młoda cebulka to mój przepis na najbliższe śniadania. Do tego twarożek, zwykła kanapka czy na szybko skombinowana sałatka. Jest to swego rodzaju zaprawa, przed warzywami i owocami z letniego rzutu. Najgorzej jest od połowy jesieni, kiedy nawet marchew nie jest już zbyt smaczna. Niby można kupić produkty sprowadzane z drugiego końca świata, ale to już nie to samo. Co polski pomidor, to polski :)